
Fot. Rafał Mielczarek
Mila Chyżawska to malarka pochodząca z Ukrainy, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Od 2014 roku mieszka w Polsce. Realizuje projekty artystyczne na terenie Trójmiasta i okolic. Tematem jej pracy magisterskiej, zrealizowanej pod kierunkiem prof. Macieja Świeszewskiego (promotor) oraz prof. Marii Targońskiej (opiekunka aneksu) są słoneczniki - kwiaty, które stały się symbolem niezłomności ukraińskiego narodu. „Wystawa Podążając za słońcem dla mnie jest wystawą o nadziei. Nadziei ponad wszystko" - powiedziała artystka podczas wernisażu. Prace Mili Chyżawskiej można podziwiać w galerii Biblioteki Głównej Uniwersytetu Gdańskiego od 4 do 31 lipca br.
Karolina Żuk-Wieczorkiewicz: - Maluje Pani od dzieciństwa. Czy pamięta Pani moment, w którym to się zaczęło? Czy też malowanie po prostu towarzyszy Pani od zawsze?
Mila Chyżawska: - Raczej od zawsze. Moje pierwsze wspomnienia z dzieciństwa łączą się z tym, co próbowałam rysować czy malować. Gdy jeszcze na ścianach były tapety, miałam takie miejsce, gdzie rysowałam tak, żeby nikt nie widział. I to było tylko moje, nikt o tym nie wiedział. Cały czas coś rysowałam: i w żłobku, i w szkole. Zawsze mi to towarzyszyło.
- Czy studia w Akademii Sztuk Pięknych od zawsze były częścią Pani pomysłu na życie? Tego, by związać je ze sztuką? Czy taki pomysł też był od zawsze?
- Tak, był od zawsze. Zawsze wiedziałam, że zostanę malarką, choć zdarzył się moment, w którym myślałam, że to może niepotrzebne. Myślałam o studiach artystycznych w Ukrainie (odwiedzałam wykładowców w ASP w Kijowie), ale ostatecznie ukończyłam je w Gdańsku.
- Zdecydowała się Pani zostać w Polsce.
- Tak. Na początku przyjechaliśmy po prostu zobaczyć inny kraj, ale później stał się on naszym domem.
- „Podążając za słońcem” to piękny tytuł Pani wystawy. Jej tematem przewodnim są słoneczniki. Niektóre mają w sobie wiele dramatyzmu. Czy dobrze rozumiem, że projekt jest inspirowany historią Ukrainy ostatnich lat?
- Tak, jak najbardziej. Słoneczniki stały się symbolem Ukrainy podczas wojny - wcześniej takim roślinnym symbolem mojego kraju była pszenica. Kończyłam studia na ASP, kiedy zaczęła się wojna. Seria o słonecznikach na początku miała być po prostu o roślinie, ale jak zaczęła się wojna, ten temat nabrał zupełnie innego znaczenia. Potem kontynuowałam tę serię w nowym kontekście. W pracy magisterskiej badałam ten nowy symbol: słonecznik, z którym zaczęła się kojarzyć Ukraina. Pola słoneczników w pewien sposób przypominają mi też ludzi.
- Jak powstał pierwszy obraz?
- Pierwsze słoneczniki do obrazu zebrałam na polach w Ukrainie jeszcze przed wybuchem wojny. Już wtedy szukałam inspiracji. Chyba przeczuwałam, co się wydarzy.
- Chciałabym zapytać o stronę warsztatową. Chętniej pani jeździ w plener, posługuje się zdjęciami? W jaki sposób pracuje Pani nad obrazem?
- Jak najbardziej plener, natura, to zawsze dobry model. Oczywiście większych prac nie da rady w ten sposób namalować. W plenerze sprawdzają się raczej szybkie techniki i nieduże formaty. Dodatkowo do tych małych obrazów robię szkice, do tego dodaję zdjęcia i inne inspiracje, korzystam też bezpośrednio ze słoneczników zebranych z pola. Gdy już mam szkic i zdjęcia, przetwarzam te elementy artystycznie, przekładam wszystko na język malarski.
- Ma Pani ulubione tematy do malowania? Czy zazwyczaj ma pani pomysł na jakiś cykl obrazów i maluje Pani w cyklu, czy bywa różnie?
- Dobre pytanie. Teraz częściej maluję w ramach cyklu i staram się myśleć w taki sposób. Miałam na przykład projekt „Ludzie Morza”, złożony z 10 obrazów. Ostatnio namalowałam kilka pojedynczych prac, ale tak „na poważnie” maluję zwykle obrazy w cyklu.
- Co chciałaby Pani przekazać swoją sztuką? Czy chciałaby Pani, żeby Pani sztuka wpływała na inne osoby w określony sposób?
- Nie chciałabym jakoś mocno wywierać wpływu na widza. Oczywiście chce się zawrzeć w obrazie jakiś przekaz, jakąś informację, ale też tak nie na siłę, żeby nie narzucać swojego punktu widzenia i zostawić jednak swobodę odbioru widzowi.
- Czy ma Pani ulubiony obraz albo ulubiony cykl? Z tych, które Pani zrealizowała?
- Ze względu na wciąż trwającą wojnę chyba najbardziej dotyka mnie ta seria o słonecznikach. Mimo że próbowałam, że może chciałabym namalować coś innego, nadal wracam do słoneczników. Można powiedzieć, że ta seria jest dla mnie najważniejsza.
- A jakie są Pani ulubione techniki tworzenia?
- Najbardziej lubię techniki klasyczne: rysunek, płótno, olej, ostatnio także akryl (który ma swoje plusy i minusy). Chociaż lubię czasami poeksperymentować. Podobał mi się projekt „Ludzie Morza”, w którym oprócz malowanych portretów ludzi związanych z morzem wykorzystane zostały elementy multimedialne, jak nagrania odbicia w wodzie. Ten projekt został realizowany dzięki stypendium Miasta Gdańsk.
- Jak zachęciłaby Pani widzów do odwiedzenia wystawy? Dlaczego warto?
- Warto dlatego, że wystawa podejmuje aktualnie istotne tematy. Uważam, że to ważne, by wiedzieć, co dzieje się teraz w Ukrainie - i jak my to odbieramy. Warto pamiętać, że to nadal się dzieje. Moim głównym przesłaniem - i o tym i właśnie mówi nazwa wystawy „Podążając za słońcem” - jest jednak nadzieja. Nie wiadomo, jak długo to zło potrwa. Słonecznik podąża za słońcem. Potrzebujemy mieć nadzieję.
- Życzę Pani, by te nadzieje się spełniły. Dziękuje za rozmowę!